Szkoła przy ul. Moniuszki 10 była drugą ewangelicką szkołą podstawową otwartą w Olsztynie i zarazem drugą szkołą ludową (podstawową) Zatorza. Jej powstanie było w dużej mierze zasługą nadburmistrza Olsztyna dr Ottona Gilki, od października 1932 r. następcy Georga Zülcha. Projekt architektoniczny nowoczesnego (wówczas) obiektu powstał już jesienią 1932 r. Miejsce dla szkoły wybrano przy spokojnej Mozart-Str., dzisiejszej ul. Moniuszki. Nowa dzielnica zaczęła powstawać tu w latach 20-tych. Nazywano ja "Dzielnicą muzyczną", w 1931 poszczególnym ulicom nadawano bowiem imiona wybitnych muzyków. W styczniu 1933 w prasie przedstawiono projekt rysunkowy i szczegółowy opis szkoły. Wiosną planowano rozpoczęcie budowy. Do władzy dochodzą wtedy hitlerowcy. W marcu 1933 Gilka przekazać musi nadburmistrza członkowi NSDAP Schiedatowi. Kamień węgielny pod budynek szkoły wmurowano dopiero w październiku 1934 r. Obiekt, będący dokładną realizacją planów z czasów burmistrza Gilki, oddano do użytku w 1935 r. wtedy też szkoła otrzymała imię (niechlubnego) patrona - Horsta Wessela - bohatera ruchu hitlerowskiego. W czasie wojny w budynku przez pewien okres czasu znajdował się szpital dla rannych żołnierzy niemieckich. *

tekst opracowano na podstawie książki Rafała Bętkowskiego, Olsztyn jakiego nie znacie, Olsztyn 2003 (zdjęcie pochodzi z tego samego źródła)


Pierwsze powojenne lata pracy "Jedynki"

Szkoła  oficjalną działalność rozpoczęła 11 czerwca 1945 roku (tak mówią kroniki szkolne),ale przygotowania i lekcje zaczęły się dużo wcześniej.
Jedną z pierwszych szkół w powojennym Olsztynie była Powszechna Szkoła Publiczna nr 1 (obecnie Szkoła Podstawowa nr 1).
Pierwszą nominację nauczycielską do tej placówki, wraz z powołaniem na kierownika szkoły od 1.06.1945 roku, otrzymał Leopold Bowszyc. 26.05.1945 roku przybył on do Olsztyna. Nazajutrz udał się do ratusza, by prosić o skierowanie do pracy. Ówczesny kurator Paweł Sowa polecił mu odszukać na Zatorzu przy Mozartstrasse 10 budynek byłej Wessel Schule i zająć się tą szkołą. Kiedy pan Bowszyc udał się pod wskazany adres, na budynku znajdowała się jeszcze tablica z nazwiskiem hitlerowskiego patrona szkoły. Lewe skrzydło gmachu było spalone, dach sali gimnastycznej uszkodzony, a na jej podłodze leżał pocisk artyleryjski. Na parterze i na pierwszym piętrze znajdowały się różne urządzenia szpitalne, opatrunki, lekarstwa, a w piwnicy - amputowane ręce i nogi. Niektóre pomieszczenia były zanieczyszczone bydlęcym nawozem. Roznosił się taki fetor, że trudno było wytrzymać. Inwentarz szkolny oraz urządzenia wodociągowe i centralnego ogrzewania były zrujnowane. Po obu stronach boiska, od budynku głównego aż do baraku stojącego naprzeciw szkoły ciągnęły się schrony lotnicze.

Pierwszy kierownik "Jedynki" tak wspomina początkowe przedsięwzięcia związane z organizacją szkoły:
"Poprosiłem dwóch kolejarzy, którzy akurat przechodzili, aby postarali się o biało-czerwoną flagę i zawiesili na budynku. Sam zaś zawiadomiłem jednostkę wojskową o niewypale. Szybko przyjechali saperzy i zabrali pocisk. Na drugi dzień zniknęła niemiecka tablica z nazwą szkoły, a pojawiła się polska z napisem: "Publiczna Szkoła Powszechna nr 1 w Olsztynie". Przyszło kilku kolejarzy z dziećmi, do pracy przy urządzaniu szkoły przystąpili czterej nauczyciele ze święciańskiej grupy: Maria Paździor, Hieronim Borkowski, Władysław Usajewicz i ja, a nieco później jeszcze Ludwik Międzychowski i Janina Oliwianka. Z każdym dniem coraz więcej ludzi przychodziło do pracy. Wszystkim zależało, aby jak najszybciej mogły rozpocząć się lekcje. Wystawiliśmy dwa stoliki. Siedziały przy nich nasze koleżanki i zapisywały dzieci do szkoły. Robiło to duże wrażenie. Przechodnie zatrzymywali się, patrzyli ze wzruszeniem. Wielu zakasywało rękawy i brało się do pracy".

We wspomnieniach Hieronima Borkowskiego, który również był organizatorem szkoły (otrzymał nominację nauczycielską z dniem 6.06.1945) znajdujemy informację o tym, jak przebiegało przyjmowanie uczniów i ocenianie, do której klasy powinni uczęszczać (większość z nich bowiem nie miała dokumentów potwierdzających ukończenie określonej klasy):
"Jeśli przyszły uczeń umiał trochę pisać i czytać, a wyglądał na 8, 9, 10 lat, kierowało się go do klasy pierwszej, drugiej i trzeciej, jeśli znał trochę tabliczkę mnożenia, mógł już trafić do klasy czwartej lub piątej Znajomość Mickiewicza była podstawa przyjęcia do klasy szóstej"

Pan Borkowski wspomina również, jak zdobywano niezbędne sprzęty szkolne:
"Na ulicy Wojska Polskiego (... był złożony różnego typu sprzęt szkolny. Chodziliśmy tam z uczniami i przenosiliśmy ławki, tablice (...) Nie było żadnego transportu, trudno było o furmankę, nie mówiąc już o samochodzie".

Po niespełna dwóch tygodniach przygotowań, 10.06.1945 roku odbyło się uroczyste otwarcie Szkoły. Po zagajeniu kierownika Szkoły i przemówieniach przedstawicieli władz szkolnych, wojska, administracji publicznej i organizacji politycznych, orkiestra odegrała hymn państwowy i kilka melodii wojskowych. Uroczystość zakończono odśpiewaniem "Roty". W kronice szkolnej o początkach nauki w Powszechnej Szkole Publicznej nr l informuje następująca wzmianka: "Naukę rozpoczęto przy czterech siłach nauczycielskich, 180 uczniach, 6 oddziałach uczących się na dwie zmiany". Większość rozpoczynających naukę miała kilka lat opóźnienia. Pierwszy rok szkolny był wiec okresem nieustannych przegrupowań. Nauczyciele dopiero poznawali uczniów, ich stan wiedzy i możliwości. Początki pracy Szkoły były bardzo trudne, ale nauczyciele i młodzież mieli dużo zapału i pomysłowości w radzeniu sobie z problemami.

Leon Bowszyc tak wspomina ten pierwszy, najkrótszy, bo zakończony już 25.07.1945 r. rok szkolny:
"Nie było książek, zeszytów, pomocy naukowych, pisano na szarym papierze pakowym, na kwitach kasowych, na marginesach niemieckich książek. Nie było nawet kredy do pisania na tablicy, ale szybko chłopcy znaleźli na to radę. Otóż niemal w każdym mieszkaniu były gipsowe figurki Hitlera. Któryś z chłopców chwycił kawałek takiej figurki znaleziony w spalonym domu i począł nim rysować na drzwiach. Świetnie pisało. Od tego czasu w razie potrzeby rzucano Hitlera w ogień i po wypaleniu stawał się kredą ".

Po dwóch miesiącach intensywnych prac remontowych 3.09.1945r. 700 uczniów i 12 nauczycieli rozpoczęło kolejny rok szkolny. Warunki pracy były nadal trudne, wspomina o tym Maria Rajewska, która pracę w "Jedynce" podjęła 1.09. 1945 r.:
"Brak przyborów szkolnych, podręczników, pomocy naukowych, a nawet ławek szkolnych to główne trudności (...) Uczniowie garnęli się do nauki, uczyli się z krótkich notatek, które po zakończeniu lekcji odpisywali z tablicy, często na świstkach papieru, bo nie mieli zeszytów. Ja, jako nauczycielka fizyki i chemii, wyszukiwałam pomoce naukowe na śmietnikach. Były to druty, blaszki, probówki, z których następnie na lekcjach z chętnymi uczniami sporządzałam najprostsze pomoce naukowe ".

Remont Szkoły nie był zakończony - przedłużały się prace przy uruchomieniu centralnego ogrzewania, niektóre okna były nie oszklone. Dlatego też w listopadzie i grudniu 1945 r., z powodu zimna kilkakrotnie przerywano naukę. Wreszcie 14.01.1946 r. wznowiono zajęcia szkolne. Niestety, palenie w piecykach żelaznych z rurami w szybach okiennych nie zdawało egzaminu. Szyby pękały z gorąca, a o nowe też nie było łatwo. Na szczęście po 10 dniach od wznowienia nauki włączono centralne ogrzewanie. Znaczą część prac porządkowych wykonywali uczniowie. Wspomina o tym Ewa Mączyńska (wówczas Ewa Martyniuk, uczennica "Jedynki" od września 1945 roku):
"Niektóre klasy zawalone gruzem. Uczyliśmy się i sprzątaliśmy klasy. Wynosiliśmy ten gruz i myliśmy okna".

Wiosną 1946 roku oczyszczono część placu szkolnego, założono ogródek i ogrodzono go. Zorganizowane przez Kazimierza Babuchowskiego i Tadeusza Niedośpała - Zespoły Prac Uczniowskich przystąpiły do oczyszczania i remontu baraku stojącego na przeciw Szkoły. Planowano w nim urządzić sale do zajęć praktycznych. Prace porządkowe w otoczeniu Szkoły kontynuowano w roku szkolnym 1946/47, który rozpoczęło 33 nauczycieli i 1360 uczniów w 28 klasach. Jesienią młodzież rozplantowała wał ziemi (1 m wysoki i 1 m szeroki), którym otoczony był budynek szkolny, założyła ogródek kwiatowy i trawniki od strony ulicy Moniuszki. Wiosną natomiast udało się zniwelować 1 schron na przeciw bramy głównej (2,5 m głęboki, 3m szeroki, zbudowany z grubych słupów i desek oraz zawalony 1,5 metrową warstwą ziemi), poszerzono ogródek i ogrodzono część placu szkolnego. W roku szkolnym 1947/48, który rozpoczęło 1317 uczniów, skończono ogrodzenie działki szkolnej, obsadzono ogród lipami, zniwelowano drugi schron. Pierwsi nauczyciele "Jedynki " -Leon Bowszyc i Hieronim Borkowski w swoich wspomnieniach zwracają uwagę na życzliwość i ofiarność rodziców, chęć niesienia pomocy Szkole. Wyróżniali się w tym kolejarze. Podróżując po Polsce, zdobywali różne przybory szkolne, mapy i inne pomoce naukowe. w październiku 1945 roku wybrano pierwszy Komitet Rodzicielski. Przewodniczącym został Antoni Świetlikowski, zastępcą - Wacław Ponichtera, sekretarzem - Stanisław Leokajtis. Większość rodziców dobrowolnie wpłacała składki na potrzeby szkoły. Ze zgromadzonych funduszy zakupiono dla szkoły maszynę do szycia, narzędzia stolarskie, kupowano opał potrzebny do ogrzania pomieszczeń, najpotrzebniejsze sprzęty szkolne. Udzielono także drobnych zapomóg nauczycielom pracującym wówczas bez poborów (otrzymywali jedynie przydziały żywnościowe). Część nauczycieli nie przyjęła tych datków, a za pieniądze w ten sposób uzyskane zakupiono pianino, o czym z entuzjazmem wspomina Stefania Jacykowa (od 1.09.1945 r. nauczycielka muzyki w "Jedynce ").
"Z miejsca zakupu pianino na ręcznym wózku pchaliśmy i ciągnęliśmy hen aż spod lasu na ulicy Jagiellońskiej. Sala jest - a więc śpiew, chór, taniec, no i moje hobby - teatr ".

Komitet Rodzicielski finansował też częściowo prowadzone od 1945 r. odżywianie sierot i najuboższych dzieci. wspomina o tym jedna z pierwszych uczennic "Jedynki" - Ewa Mączyńska:
"Paczki z UNRY przydzielano także szkołom. Dostawaliśmy beczki z chałwą, margaryną, mleko w proszku, fistaszki i kiełbaski w puszkach (...) I tran, który musieliśmy pić (...) Na parterze szkoły była stołówka. Sieroty i półsieroty otrzymywały obiady za darmo. A podczas przerw robiono kanapki - chleb z margaryną albo chałwą, czasami z musztardą"

O tym, jak wielka była ofiarność rodziców na rzecz szkoły świadczy informacja w kronice szkolnej zanotowana przez ówczesnego kierownika szkoły Edwarda Mroza:
"W okresie od 10.01.1946 (...) do końca roku szkolnego 1947/48 Komitet Rodzicielski wyasygnował na potrzeby szkoły 565.996 zł, gdy Zarząd Miasta 91.902 zł. Dzięki zaangażowaniu uczniów, nauczycieli i rodziców stworzono podstawowe warunki, aby Szkoła mogła realizować funkcje dydaktyczne i wychowawcze ".

KALENDARIUM HISTORYCZNE (plik do pobrania)